morhot |
|
|
|
Dołączył: 18 Lis 2017 |
Posty: 24 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Myślenice |
|
|
|
|
|
|
Historii ciąg dalszy... smutny niestety...
Wymieniłem u dobrego mechanika łańcuch rozrządu i wyregulowałem luzy zaworowe.
Napinacz i ślizgi skontrolowano, nie wymagały wymiany.
Po 2000 km, na prostej, równej drodze jadąc sobie spokojnie 120 km/h usłyszałem z silinka trrrrrrrrrrrrrrr.... i koniec jazdy.
Po szybkiej akcji godzinę później motocykl był już u tego samego mechanika na podnośniku, z podejrzeniem rozj... rozrządu.
Stałem przy nim i patrzyłem mu na ręce, jak rozbierał wszystko, żeby być pewnym, co do diagnozy i co do tego, czy ma to związek z niedawną wymianą rozrządu. Okazało się, że... złamał się ślizg łańcucha rozrządu od strony napinacza!! Jakim cudem?? Po prostu się złamał na dole przy śrubie mocującej. Łańcuch totalnie luźny, przeskakuje na dolnej zębatce... Strat dużych nie ma, jeśli zawory nie pogięte to nowe ślizgi załatwią sprawę. Kamerka wpuszczona przez otwory świec w głowicach nie pokazała, żeby tam było coś uszkodzone (w sensie po kolizji zaworów z tłokami, jeśli była).
Po założeniu nowych ślizgów i ustawieniu rozrządu powinien żyć... jeśli zawory oberwały, to będą większe koszty...
Tak więc - nie ufajcie dziesięcioletnim ślozgom...
|
|