konjo8ds |
|
|
|
Dołączył: 27 Lis 2013 |
Posty: 290 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: wawa |
|
|
|
|
|
|
wrzucam opis wyjazdu napisany przez mojego kolegę Piotera życzę miłego czytania
Re: Albania 2014
Postprzez Pioter » Pt maja 16, 2014 6:10 pm
Siedzę w pracy, ale coś po urlopie nic się nie klei. Wciąż przed oczami mam te winkle i krajobrazy.
Dlatego też, napiszę kilka słów podsumowania naszego tripu.
Wylot: 01.05.2014
Powrót: 14.05 (Konjo i Iwona), 15.05 (Ja i Żona)
1 - dzień: Warszawa - okolice Miskolca
Raczej trasa przelotowa, kilka fajnych winkielków na Słowacji, kwaterunek na polu kempingowym w namiocie (rok temu też tutaj zawitaliśmy wracając z Rumunii, bdb kuchnia)
2 - dzień: Miskolec - Północna BiH
Rewelacyjna trasa przez park Bukki Nemzeti, 50km non stop krętego asfaltu różnej jakości. Przelot przez Chorwację autostradą. Wieczorem kwaterunek w BiH nad zalewem bliżej mi nie określonym "??".
3 - dzień: Północna BiH - Południowa BiH
Bieda i jeszcze raz wszędzie odczuwalna bieda. Główny pkt dnia Sarajewo, mieszanina kultur, odczucie takie, że miasto wciąż wylizuje rany po wojnie.
Wieczorem nocleg na polu kempingowym w drewnianych domkach o wym 2x2m z elektrycznością od 21-4rano. Pierwsza wywrotka Konja, połamany stelaż boczny kufra. Miejscowy człowiek składa wszystko łącząc drutem. W podzięce za wykonaną robotę Ja i Konjo pijemy z nim do upadłego piwo i śliwowice - nasze panie nie są zadowolone.
4 - dzień: Południowa BiH - Chorwacja - Czarnogóra Płn
Tego dnia pierwszy raz jechałem na moto podczas padającego śniegu (jak się później okazało nie ostatni). Przepiękne góry, niestety mało objechaliśmy z powodu przenikliwego zimna. Moje moto pierwszy raz i ostatni podczas tego wyjazdu leży, źle zaparkowałem żona wsiadając zalicza glebę (porysowany kufer i owiewka). Kwaterunek w miejscowości Żabljak, kwatera przypominała wystrojem lata 70te, za to bardzo ciepło i tanio.
5 - dzień: Czarnogóra Płn - Czarnogóra Płn
Zjeżdżamy serpentynami na południe, jest super. Pogoda zmienia się nie do poznania na lepsze, 23stopnie w cieniu. Dojeżdżamy do miejscowości Budva (kurort turystyczny pięknie zlokalizowany miedzy morzem a górami).
6 - dzień: Budva - zatoka Kotorska - Budva
Cały dzień spędzamy leniwie, robimy kilkadziesiąt km co chwile robiąc postoje na kawę i podziwianie widoków. Wieczorem świeże wspaniałości typu mule, ryby itp.
Zwiedzanie starówki Budvy, cd lenistwa.
7 - dzień: Budva - Tirana (Albania)
Rano przed wylotem zmieniam w miejscowym warsztacie obie opony, stare niepokojąco szybko się kończą (boję się, że w Albanii nic nie dostanę sensownego a we Włoszech ze mnie mocno zedrą). Dolatujemy przepięknymi winklami do Tirany, meldujemy się w hotelu ( jak się później okazuje trafiliśmy do miejsca nocnych schadzek, wieczorem robi się chwilami głośno . Sama Tirana nie zrobiła na nas większego wrażenia, oprócz ruchu chaotycznego ulicznego który przypadł nam do gustu.
8 - dzień: Tirana - Ohrid (Macedonia)- Durres
Drogi w Albanii jak wszyscy słyszeli pozostawiają wiele do życzenia, niestety tam fan maja tylko właściciele sprzętów typu off. Dolatujemy do miejscowości Ohrid położonej nad jeziorem o tej samej nazwie. Kraj zupełnie inny niż Albania, bardziej europejski i cywilizowany. Sama miejscowość przepiękna, dużo zabytków, uliczek i knajpek. Świętujemy tutaj urodziny Iwony tortem i dobrą kawą. Wracamy z powrotem do Albanii do nadmorskiej miejscowości Durres.
9 - dzień: Durres - Bari (Włochy)
Robimy sobie dzień relaksu prom wypływa dopiero o 23:00. Konjo, Iwona i Karina plażują gdzie później cierpią z powodu spalonych ciał. Jasnym punktem Albanii jest kuchnia, micha owoców morza jest pyszna i kosztuje ułamek ceny w innych krajach śródziemnomorskich. O 21 meldujemy się do odprawy promowej, lokujemy się w spokojnym miejscu, rozbijamy cygańskie obozowisko i idziemy spać.
10 - dzień: Bari - Casino - Apeniny
Przelatujemy szybko autostradami z Bari do Casino, za 200km autostrady płacimy 20,10euro, dużo. Góra Monte Casino, klasztor oraz najważniejsze cmentarz żołnierza polskiego robią na mnie niesamowite wrażenie. Grupa polskich turystów w większej liczbie na miejscu odśpiewuje nasz hymn, ciarki przechodzą po plecach a w oku kręci się łza. Po wyjeździe z Casiono kierujemy się w stronę gór, robi się pięknie, asfalt przeważająco bdb, winkle prawie jak w alpach, widoki super. Znajdujemy kemping, rozbijamy namioty z widokiem na góry i dolinę rzeki, zmęczeni zaraz po zmroku idziemy spać. Noc jest dość chłodna.
11 - dzień: Apeniny
Cały dzień latamy po górach, jest piękna pogoda i mnóstwo winklów. Druga parkingówka Konja, upadek na wcześniej naprawiany kufer i stelaż. Naprawa jednak okazała się na tyle solidna, że nic się nie dzieje, całość zestawu wytrzyma do końca tripu. Znajdujemy ośrodek agroturystyczny, ponownie rozbijamy namioty. W nocy szleje bardzo silny wiatr, motocykle i namioty o dziwo przetrwały bez szwanku.
12 - dzień: Apeniny - Wenecja
Zjeżdżamy z gór na niziny, kierujemy się w stronę Wenecji. Na miejscu szukamy kwater, ale skutecznie odstraszają nas ceny. Po znalezieniu miejsca na rozbicie namiotu udajemy się na zwiedzanie Wenecji. Wieczorem nie planując tego wcześniej spotykamy Marti_ni i Zibiego z naszego forum ( nic nie dzieje się przypadkowo) udających się na bieg do Casino, a właściwie to oni nas znajdują. Mile spędzony wieczorową porą czas przy piwku, wspólne wrażenia z dotychczas przebytej drogi kończą kolejny dzień.
13 - dzień: Wenecja - Czeskie Budziejowice lub Brno
Ranek budzi mnie kapciem w tylnej oponie. Okazuje się, że przyczyną był kilkucentymetrowy gwóźdź (drut) tkwiący w gumie. Zestaw naprawczy, sprawna ręka Konja oraz pożyczony kompresor od holendra załatwiają sprawę.
Ze słonecznej Wenecji nasza paczka kieruje się na północ. W okolicach Villach w Austrii się rozdzielamy. Ja i moja połowica kierujemy się na Pragę przez Salzburg i Linz, a Konjo i Iwona kierują się w stronę Warszawy przez Graz i Wiedeń. W żadnym wypadku rozbicie naszej grupy nie było spowodowane burzliwą kłótnią, myślę żę mogło to być spowodowane zmęczeniem się sobą (dwa tygodnie ciągłego obcowania) lub po prostu różnicą zdań co do dalszej podróży. Grad, śnieg, deszcz, silny wiatr i słońce to wszystko nas spotkało w drodze stolicy Czech. Jeszcze nigdy nie widziałem mojej żony tak szczęśliwej pijącej w przerwie gorącą herbatę na stacji benzynowej, a zarazem przerażonej dalszą koniecznością jazdy.
Każda dwójka znajduje sobie już w Czechach nocleg, chodź w dwóch różnych miejscach.
14 - dzień: Czeskie Budziejowice - Praga
Kiedy my dojeżdżamy do Pragi Konjo i Iwona dolatują powoli do Warszawy. Dzień wcześniej przez internet udaje mi się zarezerwować w czeskiej Pradze pokój w hotelu czterogwiazdkowym w ścisłym centrum za 50euro. W samym hotelu spotykam dwóch francuzów na moto którzy również udawali się do Albanii, ciekawa wymiana zdań i życzenie nawzajem dobrej dalszej drogi. Czeska Praga przerosła nasze oczekiwania, obiecaliśmy sobie, że na pewno jeszcze tutaj wrócimy.
15 - dzień: Praga - Legionowo
Rano mieliśmy obawy co do pogody, bo przecież było do przejechania lekko ponad 680km. Wyjechaliśmy po śniadaniu koło 10, wcześniej nie było sensu ponieważ ranek był bardzo chłodny. Przez całą drogę nie spadła na nas ani jedna kropla deszczu, nawet jadać w stronę Polski zrobiło się przyjemnie ciepło. Jedynym problemem w drodze powrotnej był miejscami porywisty wiatr, który chciał na siłę wywrócić moją maszynę. W Polsce miłym akcentem, był przejazd przez Kudowę Zdrój - Radków i dalej w stronę domu. W Legionowie zameldowaliśmy się o 18:30 cali i szczęśliwi.
16 - dzień: Legionowo - Praca
:wallbash: ..... :helpsmilie: ..... :crybaby:
Statystyki, wstępne:
Przejechane kilometry: Ja - 5900km, Konjo - 5430km
Średnia prędkość podróży: 97km\h (Konjo)
Ilość godzin w siodle: 72.05h (Konjo)
Koszty przybliżone (moje na dwie osoby):
Paliwo: 2300zł
Żarcie: 2800zł
Kwatery: 2000zł
Inne opłaty: 500zł
Opony: 1200zł
do opisu Piotera dodam, że nocowaliśmy nie pod Brnem a Wiedniem w środę (14ty dzień) pospacerowaliśmy trochę po Wiedniu. w drodze powrotnej do Wawy mieliśmy niską temperaturę oraz przelotne opady (okolice Ostrawy) a ojczyzna przywitała nas solidnym deszczem S1 w okolicach Katowic :dusgust: na szczęście od Częstochowy pogoda zaczęła się poprawiać. od Piotrkowa Trybunalskiego do samej stolnicy ogrzewało nas słonko i temperatura zrobiła się całkiem przyjemna (12-14 stopni )
i jeszcze jedna myśl - cała ta Albania bardzo mnie rozczarowała. drogi bardzo niebezpieczne - nieprzewidywalny ruch, brudny i wyślizgany asfalt oraz czyhające za każdym zakrętem dziury. gdybym jechał sam miałbym z tego pewnie frajdę. jadąc z rzepem nie czułem się komfortowo :shifty: dodatkowo straszny syf wszędzie gdzie wjechaliśmy. widać, że to 'inna' cywilizacja chyba nieprędko tam wrócę.
natomiast bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Czarnogóra. główne drogi bardzo fajne. asfalt całkiem spoko. co najważniejsze - zajebiste długie i szybkie winkle. widoczki również rewelacyjne. tutaj chciałbym wrócić na pewno :thumbup: zdecydowanie polecam :thumbup:
kolejny pozytywny punkt tej wyprawy to Apeniny. również polecam :thumbsup: można przejechać całe Włochy pieknymi winkielkami podziwiając świetne widoki - wystarczy oddalić się 50-60km od dowolnego wybrzeża :biggrin:
co do spraw 'technicznych': w BiH i Albanii co 5 kilometrów stoi patrol policji. nie wszyscy strzelają z radarów, jednak trzeba się mieć na baczności w BiH kierowcy z przeciwka mrugają światłami, a w Albanii policjanci są widoczni z kilku kilometrów (odblaskowe jaskrawe kamizelki i czapki). na dodatek w Albanii nie zawsze zatrzymują. raz dostałem upomnienie 'w locie' - policjant pogroził mi palcem
w Albanii stacje benzynowe są co 100 metrów, więc wybór jest doskonały. my zwracaliśmy uwagę, by wyglądała w miarę nowocześnie (podobno na niektórych jest problem z jakością paliwa). jak kogoś przyciśnie to można kupić paliwo 'z beczki' od przydrożnego 'nafciarza' :msn-wink:
[link widoczny dla zalogowanych]
KLIK a tutaj filmiki KLIK
miłego oglądania! |
|